Dzisiaj mały albo i duży skrót ze ślubu Oli i Barta. Naprawdę było przaśnie! Mogę się założyć, że będziecie śledzić zdjęcie po zdjęciu i godzinę po godzinie z tego dnia, ze sporym zaciekawieniem. O ile  przygotowania nam  minęły spokojnie (z większych wrażeń to wielkie ochy i achy Kasi nad Oli suknią), to potem już było coraz grubiej. Był huk, dym, deszcz, potłuczone szkło, masa śmiechu, piękna bliskość i słodkości jedzone bez użycia rąk. Chcecie więcej? No to jedziemy!